wtorek, 29 grudnia 2009

Przedszkolne rozmyślania

Ostatni post na blogu niedzielnym http://http://blogniedzielny.blogspot.com/

skłonił mnie do rozmyślań na temat mamony i przypomniał trochę absurdalną sprawę przyjęcia do przedszkola.

Muszę to z siebie wylać ,bo mnie drażni ten temat.A przy okazji zapytam czy u was też tak jest.

Więc mój synek rok temu chodził do przedszkola,dostał się bez problemu choć nie miał pełnych 3 latek.

Zasady przyjęcia do przedszkola u nas w gminie są takie,że w pierwszej kolejności dostają się dzieci rodziców obojga pracujących,z rodzin niepełnych ,rodziców będących nauczycielami.

Ja byłam wtedy na wychowawczym,ale podbiłam pieczątkę w zakładzie pracy ,bo byłam akurat na miejscu.We wniosku nie trzeba było takich informacji umieszczać,czy się jest na urlopie czy nie.

Co roku jest nabór od początku na takich samych zasadach.W tym roku chciałam być bardzo uczciwa i nie podbiłam pieczątki pisząc,że jestem na urlopie wychowawczym.Zresztą nie chciało mi sie jechać 100km za pieczątką.Dziecko już rok chodziło,więc byłam pewna,że zostanie przyjęte.Niestety bardzo się pomyliłam...Nie dostało się.Pytam dlaczego? Bo Pani nie pracuje..


Dobra ok.pogodziłam się.Tylko pytam się jak mam wrócić do pracy skoro nie mam z kim dzieci zostawić.Gdyby dziecko poszło do przedszkola ja wracam do pracy.Ale kto mi da taką gwarancję,że na pewno sie dostanie.Teraz listy rezerwowe są długie,nawet tych pracujących rodziców.Opiekunki nie wynajmę bo mnie nie stać,nie opłacołoby mi się pracować i połowę pensji wydawać na opiekunkę,jak nie więcej biorąc pod uwagę dojazd z miasta.

Nie zatrudnię się z nadzieją,że jednak dziecko sie dostanie,bo jak nie to co ja powiem pracodawcy?Dziękuję wracam na urlop.Chore to wszystko...

Gdyby było więcej prywatnych przedszkoli w okolicy,ale jest aż jedno!! Taniej by wyniosło niż opiekunka,cha.


Nie ma jednak tego złego ,co by na dobre nie wyszło jak mawiają.Bo:

-dziecko odkąd nie chodzi do przedszkola zachorowało tylko raz(w przedszkolu conajmniej 2 razy w miesiącu)

-ja wzięłam się w garść i podjęłam decyzję o własnej działalności

Widocznie tak musiało być.Powiedziałam sobie,że przez rok muszę podjąc decyzję,bo tyle mi urlopu na drugie dziecko zostało.Noi podjęłam..Zresztą taka już jestem,żeby wziąść się do roboty muszę być przyparta do muru,wtedy dostaję kopa .I chyba takiego dostałam,bo zwolniłam się z pracy i za chwilę zarejestruję się w ,,bidzie,,(jak u nas mówią)jako bezrobotna.Nie mam grosza przy duszy,ale liczę na szczęśliwy los i dobrą passę w Nowym Roku.Noi nie ukrywam,na siłę wyższą,tylko to mi pozostaje...bo idę z motyką na słońce

Ale na dzień dzisiejszy wierzę,że się uda..muszę wierzyć bo inaczej...nie nie myślę ,musi być dobrze i koniec.


I wszystkim co są w podobnej sytuacji,życzę tego samego.

a to wszystko dla moich dzieciaczków,którymi zajmie się babcia jak mama będzie w domku pracować(dorywczo jakoś myślę da radę,niż jakby miała 8 godź.z dziećmi siedzieć),bo nie pisała się wcześniej na tak długą opiekę:)




7 komentarzy:

Rybiooka pisze...

Dziwna sytuacja chociażby dlatego że dzieci będące już w przedszkolu trzeba na nowo zapisywać - bezsensu i pierwsze czytam .
Nie miałam problemów z synem gdy byłam na wychowawczym z córką czy też w ciąży z nią.Żadnych pieczątek wystarczyło że podałam adres pracy i w sumie mówiłam że jestem na wychowawczym.

Może to wynika z duża ilością dzieci chętnych na 1 miejsce?

Renata pisze...

Wiesz ja miałam podobną sytuację, dziecko rok chodziło do przedszkola, a potem się okazało, że kryterium przyjęć na nowy rok był stały meldunek w miejscu zamieszkania. Tajemnicą poliszynela było to, że połowa dzieci chodzących do tego przedszkola nie było meldowanych w miejscu zamieszkania, a głównym kryterium "przyjęć" była koperta...
Wkurzyłam się i zapisałam córkę do prywatnego przedszkola, no ale miałam tę możliwość.

Gosiu!!!!!! Kibicuję mocno Twoim postanowieniom, trzymam kciuki i życzę powodzenia. Uda się!!!!! Musi się udać!!!!!!
Pozdrawiam gorąco i życzę samych sukcesów w Nowym Roku!!!!!!

Anonimowy pisze...

ech z tymi przedszkolami to wszedzie jest klopot tu gdzie mieszkam niestety kobiety maja dokladnie ten sam problem,gdzie tu logika to nie wiem,pewnie chodzi o to zeby kobiety jednak nie pracowaly :(. Tylko ten nic nie osiaga kto nie ryzukuje, kobieta zawsze musi byc lepsza od mezczyzny,bo inaczej nie dalaby rady, niech Ci sie szczesci w nowym roku w koncu cos sie musi ruszyc :) :):)

Elle pisze...

Ech.. szkoda słów na tę naszą rzeczywistość.. Mam nadzieję, że jakoś to sie ułoży. Powodzenia!
Życzę Ci radosnego i dobrego nowego roku :)

iwi_ka pisze...

Pewnie, że dasz radę "na swoim". Bo dlaczego nie? Trzymam mocno kciuki i życzę dobrego roku oraz realizacji wszystkich planów. Powodzenia!

Aga robie-bo-lubie pisze...

Dzisiaj natrafiłam na Twojego bloga. Jak to zwykle bywa- zupełnie przypadkiem. Jestem zachwycona a jednocześnie zdumiona! Mam przyjaciółkę, która tynki i owszem, malowanie- czemu nie. Do tego szyje, dekupażuje, wycina cuda ze sklejek, drewna i czego tam nie robi. Córki musiała wypisać (raczej odbyło się to bardziej brutalnie- wyrzucono je) z przedszkola, bo nie jest nigdzie zatrudniona. Ale co ja Ci tu będę czyjeś życiorysy... Od dzisiaj wiernie Ci kibicuję! Powodzenia w kręceniu biznesu ;-)

Boża Siłaczka pisze...

Cieszę się,że nie jestem osamotniona.W jakich to czasach przyszło nam żyć,ech..
Aga,witam na moim blogu,bardzo mi miło:)