Słonica solna,anioł i co dostałam...

Trzeci dzień dokańczam posta,wklejam fotki w tempie gorszym od najstarszego ślimaka.....Dlatego tak hurtem wszystko będzie,bo na kolejnego posta już cierpliwości nie mam:(Nie będę się więc rozpisywać,wybaczcie.
W ostatniej chwili znajoma poprosiła mnie bym zrobiła jakiegoś słonia z masy solnej dla pewnej osoby,która słonie zbiera ale solnego jeszcze nie posiada.Koniecznie miał być z trąbą do góry,bo taki podobno przynosi szczęście ,a pani tej tego szczęścia obecnie przydałoby się sporo.
I zakasałam wczoraj w nocy rękawy,wysypałam ostatnie resztki soli z pojemnika(nie znalazłam niestety żadnych większych zapasów) i do dzieła.Martwiłam się czy mi ciasta starczy,ale starczyło idealnie,nic nie zostało,ani odrobiny.
Narodziła się romantyczna słonica w zieleniach i różach:

A do Agatki dotarł taki oto anioł:

Jest wykonany w ramach zabawy blogowej.Poprosiła mnie właśnie o jakiegoś aniołka dla jej córeczki i oto on.

Wycięty z mdf-u i pomalowany akrylami.Skrzydełka szyte ręcznie i głowa własnego pomysłu malowana ręcznie.Najtrudniej było wyciąć tego małego ptaszka wyrzynarką,nie miałam za co przytrzymać i bałam się o swoje paluszki,ale jakoś poszło:)


U Beatki wygrałam lawendowego aniołka! Zawsze chciałam mieć jakies tildowe cudeńko i mam! Dziękuję kochana bardzo,bardzo! Pachnie u mnie w kuchni lawendą:)

A jeszcze z Agatką zrobiłam wymiankę.Dostałam cudnego królisia w kolorach które idealnie pasują do mojej kuchni!! Do tego zupełnie niespodziewanie dodała mi garść przydasiów,różne materiałki i różniaste guziczki.Niestety już nie obfociłam wszystkiego.Dziękuję jeszcze raz,bardzo,bardzo!! Króliczek siedzi u mnie na komódce babcinej i co dzień się uśmiecha.

I na tym kończę ,bo mi dzieci marudzą.Nawet w nocy posiedzieć nie dadzą małe urwipołcie jedne...

Pozdrawienie nocne ślę ,czy ktoś jeszcze nie śpi tak jak ja?