Z racji tego,że na moim sklepiku zapowiedziałam nowe artykuliki z motywem końskim,oto one:
Stare prawidła szewskie leżały od wakacji i błagały już o to,żeby się nimi zająć.A jak ktoś pamięta moje wykopaliska garażowe,gdzie wydobyłam całą taczkę starych kopyt(zgniłych już niestety),pamięta zapewne również zapasy obiecane mi przez sąsiada.
Nie pisałam o tym,ale jeszcze w lato udało się owemu sąsiadowi coś ze strychu dla mnie ściągnąć.Nie było tego dużo,jedna pokaźna torba kopyt.Ale jak zobaczyłam oczy mi się szeroko uśmiechnęły,niestety do otwarcia tej tajemniczej torby.
Po rozpakowaniu okazało się ,że kopyta są na wskroś przedziurkowane przez te paskudne,wszędobylskie,ochydne larwy zwane kołatkami,tudzież spuszczelami!! Okropne robactwo! Aż żal mi się zrobiło,bo wśród nich(tych kopyt oczywiście) były takie zupełnie malutkie ,dziecięce drewniane kopytka.Urocze bardzo:) Za radą więc jednej z blogowych koleżanek wsadziłam te ,,niedoszłe butki,, do piekarnika aby pozbyć się tego draństwa.Chyba się udało,bo nic nowego się z dziurek nie sypało.
Zresztą podejrzewam,że już w żadnym kopycie nic nie było,bo były strasznie wysuszone,ale w lepiej dmuchać na zimne.Tylko wizja zabijania i zatykania dziurek w każdym kopycie zniechęciła mnie ostatecznie(uwierzcie mi straszne z nich sito) Ale,nie,nie zostawię tego,szkoda zmarnować towaru,wezmę sie za nie w lato jak pogoda będzie sprzyjać:)
Jak widać na załączonych fotkach dziś było paskudnie,padał deszcz,niebo totalnie zachmurzone,więc nawet na zewnątrz nie było odpowiedniego światła do robienia zdjęć,wybaczcie.
A koń skojarzył mi się również z tym szachowym,więc stwierdziłam,że czemu nie.Wykorzystałam go w formie obrazka,który może być ciekawą dekoracją w pokoju małego chłopca.I już szykuję do tego tematu inne pasujące do kolekcji na ścianę.
Powstała też,niewielka szkatułka.Tu fotki jeszcze gorszej jakości,nie oddają dokładnie wyglądu pracy,ale pokazuję.Może uda mi się zrobić lepsze zdjęcia.
Wieczko oczywiście ręcznie malowane akrylem i ołówkiem.Do tego koronka i wstążeczka.Reszta pociągnięta rozwodnioną farba akrylową w kolorze naturalnej umbry(mojej ulubionej) i polakierowana.
Wieczko,czego nie widać na zdjęciach pierwszy raz pokryłam lakierem szklącym.To była pierwsza taka próba na takiej dużej powierzchni.Wyszło by pewnie idealnie,gdyby nie moja fatalna pamięć.Potrząsnęłam lakierem przed użyciem(czego robić przecież nie wolno!) i gdzieniegdzie wyszły mi malutkie bąbelki.Następnym razem zapamiętam:) Ale jak na pierwszy raz myślę że wyszło naprawdę nieźle.
Wszystko i jeszcze inne szkice koni są dostępne u mnie na sklepiku.Kto ma ochotę zapraszam Tu.
P.S Miałam zrobić o wiele więcej prac,ale niestety dzieci i męża dopadła jelitówka i jeździłam od przychodni do szpitala.Na szczęście udało nam się zostać i leczyć w domu..Paskudna sprawna,mam nadzieję że mnie się upiecze.W razie czego zapobiegawczo objadam się czekoladą,żebym później nie cierpiała jak nie będę mogła nic do ust wlożyć:)
A że nieszczęścia chodzą parami,na ten dowód mąż wywichnął sobie fatalnie palca u ręki i w naszym aucie jadąc do szpitala ni stąd i zowąd ujrzeliśmy taką piękną pajęczynę na przedniej szybie...Czy ktoś się kurczę wiatrówką bawił w okolicy?!!! No bo za nic nie wiemy jak ta szyba pękła...ech życie.
14 komentarzy:
no proszę - tyle nieprzyjemnych rzeczy Ci się zdarzyło za tak krótki czas - ale to minie i potem będziesz to wspominała ze spokojnym uśmiechem na ustach i z dumą za samą siebie - że sobie znów poradziłaś!! I tę kopytka - cudnie to wymyśliłaś - tu też wystąpiłaś jako ratownicza - chyba masz to wpisane w niebieskiej książce - wszystko i wszystkich ratować!! Trzymam za Ciebie kciuki - będzie dobrze - zobaczysz!!
Małgosiu, piękne są Twoje konie:) TA skrzynia wyszła cudnie:)
Zdrówka Wam życzę i tylko dobrych dni:)
cudne te kopyta!!!!
mam nadzieje że rodzina się z choroby szybko wykaraska
trzymam kciuki
Małgosiu prześliczne...wspaniale malujesz!Podziwiam:)
Kochana życzę Wam dużo zdrówka:)
Ciepło pozdrawiam i posyłam moc dobrych myśli:)
Gosia, uwielbiam Twoje prace, konie są nieziemskie a pudełeczko ma swój smaczek:) Wzdycham do Twoich rycin, marzy mi się coś z nimi popełnić!
Ech, Małgosiu, masz prawdziwy talent, bardzo piękne prace.Jeszcze wszystkiego nie obejrzałam bo mnie gonią na razie różne wyzwania ale na pewno to zrobię z ogromną przyjemnością:)Szybkiego powrotu do zdrowia rodzince..
Śliczne prace, bardzo lubię końskie motywy, zdrówka życzę, a szyba to może być zasługa odprysku po kamyczku, nie zawsze pęka od razu.
Ciesze się, że mój pomysł na kołatka się sprawdził:))) I posłużył do tak pięknej pracy... cudowne przedmioty, bez cienia przesady mówię że po prostu cudowne! Mówisz, że 'akrylem' czy w tym przypadku to kredki akrylowe?
W sumie nie lubię motywu koni, ale u Ciebie to wszytsko jakoś tak pięknie wygląda, że zmieniam zdanie!!! Przepiękne prace! Każda oddaje świetny, niebanalny klimat :)
Najpierw sprawdzam szybkość neta zanim się rozpiszę:)
Ufff,chodzi. Ostatnio odpisałam 2 razy na komentarze i mi nie poszły i trzeci raz już straciłam cierpliwość.
Dziewczyny bardzo wam dziękuję za wszystkie te miłe słowa,jesteście chyba jedynymi osóbkami,które tak mnie wspierają,bo w rodzinie na wszystko patrzą z politowaniem(no może nie na wszystko ale ogólnie)
Dlatego cenne jest dla mnie każde wasze słowo:) Dziękuję.
Dzieciaki już zdrowe,mąż też już lepiej,dziękuję za dobre słowa.
Klaus-widzisz twoje rady okazały się cenne,zapomniałam już że to ty mi doradziłaś z tymi robalami.A konia malowałam normalnymi farbami akrylowymi i ołówkiem.Używałam bardzo cieniutkich pędzelków,żeby uzyskać taki właśnie efekt szkicu.
Piękne te koniki !!! I kopytka i pudełko, ale mnie najbardziej zauroczył ten obrazek !!!
Zdrowia Wam życzę.
Ściskam
Upieczonego kołatka w piekarniku jeszcze nie widziałam ;-) muszę dopisać notkę do posta o eksterminacji robali :D
Gosiu, dla mnie wszystkie końskie sprawki i ryciny to sztuka przez duże S. Ogromnie mi się wszystko podoba. Ukłony do ziemi.
Piękne prace.
Szkatułką jestem zauroczona :).
Prześlij komentarz