poniedziałek, 7 lutego 2011

Moje pierwsze opowiadania ze starego kufra.

Odkąd pamiętam uwielbiałam czytać książki.Biblioteka była odwiedzana bardzo często,ale nie w szkole,bo tam mogłam tylko patrzeć z daleka i mówić pani za stolikiem,żeby mi coś fajnego poleciła.W szkole podstawowej mieliśmy jeszcze jedną bibliotekę gminną ,mieszczącą się w jednym z domków na wsi.Specjalnie zapisałam się do klubu stałych czytelników i dzięki temu byłam wpuszczana między tajemnicze regały,pełne starych pożółkłych książek,których zapach uwielbiałam i uwielbiam do dziś. Takie egzemplarze mają duszę,musicie przyznać.Nie lubię kupować książek typowo do poczytania,bo:po pierwsze są nowe, po drugie: mają często błyszczące kartki,od których bolą mnie oczy,po trzecie: śmierdzą farbą drukarską,po czwarte: nie mają duszy!Kolorowych ilustracji też nie lubię(chyba że to jakieś poradniki)

A więc w owej wiejskiej małej bibliotece,brałam sobie krzesełko i wędrowałam z nim od jednego do drugiego regału.Potrafiłam już na miejscu część powieści przeczytać.Wertowałam kartki,wąchałam i gładziłam szorstki ,pożółkły papier.Wybierałam pozycje najczęściej bez ilustracji lub z rysunkowymi ,czarno-białymi..Bo przy takich mogłam poruszyć swoją wyobraźnię i przenieść się na zamkowe wzgórza,rozwiązywać z bohaterami tajemnicze zagadki,pojechać pod namiot,wyobrazić sobie wymarzoną sympatię,usiąść w ławce szkolnej razem z moimi przyjaciółmi i czekać w napięciu przy kolejnej kryminalnej sprawie.Moi ulubieni pisarze: Niziurski,Nienacki,Ożogowska,Chmielewska...

Jak mnie już coś wciągnęło ,czytałam wszedzie na przerwie,w drodze powrotnej do domu,przy obiedzie,w toalecie,w łóżku aż do ostatniej kartki.

To wszystko pewnie zainspirowało mnie do napisania swojej własnej książki:)
Jak sięgnę pamięcią tych opowiadanek trochę było,jedno w odcinkach już konkretne.
A wczoraj wpadło mi w ręce jedno z pierwszych,szacuję na 13,14 lat.

Zostało napisane w trzech wersjach.Bo wiadomo,człowiek dojrzewa i trochę się rozwija:)



Więc powyżej przedstawiam pierwszą z nich a potem kolejne.Można zauważyć zmiany,choć błędy ortograficzne ......jak widać nie poprawiły się,he,he.

A tu widać już po piśmie,że jakiś czas minął,kiedy napisałam nową wersję.Rozwinęłam również opisy:)









Następna ulepszona wersja z przemyślanymi już widać ilustracjami.








I na tym koniec,reszty nie dokończyłam:)) Najbardziej rozbawiło mnie to,że Marcin i Zosia mając 14 lat bawili się jeszcze w piaskownicy(czyżbym jeszcze w tym wieku babki z piasku robiła?,nie pamiętam):)))


No i moje pismo jak widać koszmarne!:)) Zawsze miałam w zeszytach uwagi:pisz staranniej!
W końcu moja mama zwróciła uwagę nauczycielce ,że jestem leworęczna(często z tego powodu rozmazywałam napisany już tekst) Od tego czasu dali mi spokój z uwagami.Dziś wiem,że leworęczność nie ma nic do ładnego pisma:)) Za to na tablicy prawą ręką potrafiłam pisać pięknie.Dziwne co? O mojej leworęczności powinnam napisać chyba oddzielny post.

Wkleiłam wszystko dla potomnych,w razie gdyby oryginały się zagubiły.Kto wszystko przeczytał,gratuluję:)))))) Możecie się śmiać ,zezwalam.
I może ktoś zgadnie ,jakimi książkami się inspirowałam pisząc te powieści dziwnej treści?

Ciekawa jestem,czy u was zachowały się takie wytwory wiekowe?

po zeskanowaniu tak mi jakoś nie ostro wyszło,więc proponuję klikać na zdjęcie,które się powiększy.


16 komentarzy:

Decorka pisze...

cudne cudne opowiadania :) bylas i jestes baardzo pomyslowa i madra osoba :)
pamietam ze jak bylam mala to tez pisalam:) ale wiecej tego co napisalam stanowily wiersze:) z biegiem lat i kilkoma przeprowadzkami gdzies sie zapodzialy niestety;(
pozdrawiam serdecznie:)
ps cudne rysunki :)

Kinga pisze...

A dzisiaj dzieci po prostu się nudzą... ;-) Gosiu - napisałam do Ciebie maila - paląca sprawa! :-)

Renata pisze...

No no... pierwsza publikacja :) Gratuluję, ja swoje wypociny na szczęście już dawno wywaliłam. Nie wiem czy chciałabym to dziś czytać. Za to mam zachowane pamiętniki z czasów mojej największej miłości. Wystarczy dla potomnych ;-)
A co do leworęczności, ja zaczynałam pisać lewą ręką, oj... to były niedobre czasy dla leworęcznych i tak zostałam praworęczna. Ale i tak do dziś łatwiej mi pewne czynności wykonać lewą ręka (np. przekręcanie klucza w zamku czy też lewym kciukiem uderzam spację, a piszę 10 palcami, prawą mi jakoś nie wychoodzi. W ogóle lewą mam bardziej manualną jeśli chodzi o posługiwanie się klawiaturą).

Ściskam :)

angel pisze...

Niesamowite!
Mam sentyment do takich rzeczy, bo sama też tworzyłam "bajeczki".
U mnie zachowały się rysuneczki, teraz tak sobie pomyslałam, że może właśnie je pokażę?
zapraszam więc niedługo do obejrzenia:)

Boża Siłaczka pisze...

Pappu-no szkoda,że się zapodziały twoje wiersze,o latach fajnie poczytać.
Kinga-oj tak,teraz to dzieci wyobraźni nie mają,bo niby jak,kiedy wszystko podane na talerzu.Już piszę maila:)
Alizee-ha,ha też pomyślałam,że to pierwsza publikacja.Pamiętniki mam i ja owszem:)) Wierszyki też się pisało.Ja bardzo lubię wracać i podczytywać i dziwię się ogromnie jak bardzo się zmieniłam

A myszkę trzymam zawsze w prawej i grafikę komputerową na studiach też prawą robiłam,lewą nie umiem:)
Właściwie mogę powiedzieć ,że jestem prawo-leworęczna.
Angel-dzięki,bardzo chętnie poczytam twoje wytwory:))

Kachna pisze...

Ha,ha,ha..piękneeeeee:)))

Kachna pisze...

Ha,ha,ha..piękneeeeee:)))

Dekupażownia Jagodzianki pisze...

Ja również pisałam "książki" w wieku ok 9 lat., ale podczas wyprowadzki się one zagubiły. Żałuję, ze isę nie zachowały. Pamiętam, że tytuł był "Przygody Prince Polo i papugi Floriny".
Twoje opowiadania są super! Zazdroszczę ci tej pamiątki!

Pozdrawiam, Jagodzianka.

bestyjeczka pisze...

Fantastyczna pamiątka :-) Ja też kiedyś się skradałam do własnych opowiadań - miały sie nazywać "straszne opowieści wyssane z palca" hyhy. Napisałam tytuł na pożyczonej maszynie do pisania od ojca i na tym się skończyło ;-) Ale za to codziennie wracając na nogach ze szkoły z koleżankami opowiadałam im niestworzone historie a one słuchały i domagały się kolejnych części (przerywałam oczywiście w najlepszym momencie
).

lejdik pisze...

Ależ świetne opowiadanie:))Małgosiu, tu sie nie ma z czego śmiać tu się trzeba cieszyć, że od dziecka byłaś bardzo pomysłową i kreatywną osóbką;)))
Serdecznie pozdrawiam:)

Agnieszka Arnold pisze...

Ja tam od samego początku wiedziałm, że jesteś Gosiu wyjątkowa i że masz piękne wnętrze!
Twoje opowiadania moga być wspaniałą inspiracja dla Twoich pociech.
Mosnisto Cię ściskam:)
p.s. też miałm takie uwagi w zeszytach jak Ty i niestety niestaranne pismo zostało mi do dziś.

Violetka pisze...

Aż mi się smutno zrobiło, bo moje książki i opowiadania, które napisałam w dzieciństwie niestety gdzieś się zapodziały :( A to taka niesamowita pamiatka...zostało mi kilka pamiętników, które też uwielbiałam pisać i teraz mam niezłą frajdę zagladając do nich ;)

Boża Siłaczka pisze...

Jagodzianka-szkoda że się zagubiły:(
Bestyjeczka-no to w twoim stylu,chętnie bym posłuchała tych opowieści.Moja siostra kiedyś też taką opowiastkę straszną opisała,ale z humorem:)
Lejdik-dzięki:)
Agnieszka-to możemy sobie podać rękę z tymi uwagami,he,he:)
Violetka-dobrze,że chociaż pamiętniki możesz poczytać:)

Anonimowy pisze...

fantastyczna pamiatka,to super muc tak po latach siebie czytac :)

Dziabka pisze...

Jak miło tak wrócić do czasów dzieciństwa i książek... :) Świetna lektura! Kiedyś też pisałam co nieco. Jedno maleństwo, najstarsze, ilustrowane gdzieś mi wsiąkło... :( Baardzo żałuję...

Anna pisze...

świetne!